1+1

Wypływam  na szersze blogowe wody :) Z dwóch powodów:
- cała sterta wydruków i notatek z przepisami straszy mnie z lodówkowych drzwi i nie za bardzo mam czas, żeby to uporządkować tak, jakbym chciała, a kartek ciągle przybywa (nawet najlepsze ikeowe magnesy pomału nie dają rady). wymyśliłam sobie więc wirtualny przepiśnik i tam będą lądować te sprawdzone i wypróbowane przepisy.póki co ekscytacja nowym blogiem trwa i udaje się :)
- lubię robić zdjęcia. te bardziej udane "okazy" chciałam mieć zebrane w jednym miejscu. no gdzież jest lepsze, jak nie na foto-blogu ;) poza tym pochwalić się łatwiej podrzucając linka :)

I tak to rozmnożyło mi się blogowanie. Gdyby ktoś miał ochotę wpaść w odwiedziny - odnośniki są tu obok, po prawej stronie - dają się zauważyć.

Tymczasem miejcie się dobrze! Ja odżywam po tych upałach, które mi podkręciły temperaturę w domu do 30 stopni. Jeszcze jeden dzień i chyba bym się rozpuściła  :/



spotkanie po latach

spotkanie po latach

Moja Psiapsióła z podstawówki wyjechała sobie za wielką wodę 16 lat temu. Pisujemy do siebie, cały czas jesteśmy w kontakcie, ale wiadomo, że nie ma to jak pogaduchy twarzą w twarz. Takie - przez ten okres 16 lat - przytrafiły nam się tylko dwa razy: 6 lat temu i przed kilkunastoma dniami. Może gdybym nie miała lotofobii widywałybyśmy się częściej, ale że ja za skarby świata nie wsiądę do samolotu, jesteśmy zdane jedynie na  Jej niezbyt częste  wizyty w kraju.
30 tydzień kopertowca jest o spotkaniu z Kasią właśnie. Zgapiałam sobie TO


koniec lipcopada

koniec lipcopada

W kopertowcu moim 29 tydzień, będący równocześnie ostatnim tygodniem lipca, jest o ulubionych kaloszkach i deszczowej pogodzie :) Zdjęcie wyszło tak sobie, więc jeszcze raz spróbowałam inaczej niż zazwyczaj, utwierdzając się już na dobre w przekonaniu, że jednak wolę kopertowca z normalnymi zdjęciami. Do takich eksperymentów jak na stronie niżej założę sobie chyba coś na kształt, będącego na topie i trendy, art journala :)


w dalszym ciągu nadganiam

w dalszym ciągu nadganiam

Nie udaje mi się ostatnimi czasy poszaleć z aparatem ani posiedzieć przy edycji. Tym bardziej więc ucieszyłam się z prezentu urodzinowego - warsztatów fotograficznych :) Ku pamięci strona kopertowca z 28 tygodniem:


z innej beczki

z innej beczki

Dawno, dawno temu, będąc jeszcze w podstawówce, zapisałam się z moją ówczesną psiapsiółką na zajęcia z makramy w naszym domu kultury. Zapisując się nie bardzo wiedziałyśmy w co się pakujemy, ale po pierwszym spotkaniu zadecydowałyśmy, że zostajemy ;) Po roku zajęcia dobiegły końca a ja odłożyłam sznurki w kąt. Sporadycznie zdarzało mi się coś powyplatać, ale bez większego entuzjazmu. Pomimo, że rzadko makramuję, to wszystko, czego nauczyłam się wtedy, pamiętam do dziś. I raz na ruski rok, od wielkiego dzwonu,  lubię sobie powyplatać. Tym razem też tak było. Gdzieś tam, w netowych czeluściach, natknęłam się niedawno na makramowe cudeńka i całkiem spontanicznie powstał pomysł na prezent. A potem sam on - makramowy naszyjnik:


ciągle lipcowo

ciągle lipcowo

Sobotnia wycieczka do zoo. Pogoda dopisała, humory też, towarzystwo doborowe.  Jedyny minus tej wyprawy: oprócz nas było tam 3/4 miasta, łącznie z panią Helenką z Barw szczęścia i Grubym z Vinciego :)

na szybciocha

na szybciocha

Scrapnęłam sobie  bardzo fast, wyszło bardzo clean i bardzo simple  ;) Ilość kropek po chlapnięciu farbą mnie przerosła i zastąpiła całą masę dodatków, które mogłyby tu wystąpić ;)
Mapka TU , tonacja TU a rys historyczny TU .
Tyle ;)
Copyright © 2014 moje miejsce , Blogger