...wyskoczę dzisiaj z moim grudniownikiem! Zbierałam się do obfocenia i zbierałam, aż w końcu luty mnie zastał, ech...
Z mieszanymi uczuciami podchodziłam do tego całego "grudniownikowania", ale chęć spróbowania przeważyła. Robiłam "na wariata", na szybko i na kolanie niemalże. Powstał z papierów, które w jakiejś pomroczności jasnej kupiłam daaawno temu, i które w końcu na coś musiały się przydać, choć nie było mi z nimi łatwo. No i niestety trochę zostało, choć starałam się je mocno zużywać :)
Koniec końców polubiłam ten mój grudniownik nawet, choć teraz zupełnie inaczej bym się do tego zabrała. Całkiem fajny wydaje mi się pomysł na zatrzymanie wspomnień z tych wyjątkowych, ale i tych całkiem zwyczajnych dni. Za 11 miesięcy powtórka :)
uffff... wspominałam, że nie lubię nowego bloggera?
dobrego dnia :)