Od wtorku siedziałam nad scrapem. Przekładałam, dokładałam, próbowałam tak i siak, kombinowałam, i nic. Wkurzyłam się dzisiaj i pochowałam wszystko. Wena chyba zapadła w sen zimowy a ja poszłabym chętnie w jej ślady. Nie lubię jak jest tak szaro-buro i zimno. A do tego nastrój mam ponury.
Poza tym tak coś czuję w kostkach, że 23 grudnia będzie po zimie i święta będą nijakie pogodowo.
ja nie chceee zimyyy... chyba się starzeję, bo ta pora roku zdecydowanie przestaje mnie ekscytować. pierwszy śnieg przyprawia mnie o załamkę. już? dlaczego tak wcześnie? na święta by wystarczyło, żeby spadł... ciemno, zimno, odśnieżanie, ubieranie... ech... mam nadzieję, że wiosna będzie też wczesna.
Zrobiłam je na pamiątkę dla Rodziców Chrzestnych mojego Juniora. Oba są bardzo proste - mają ozdobione jedynie okładki. Pozostałe strony w całości zajmują zdjęcia. Baza ze scrapińca - format 10x15, a papiery są ils'owe .
Namierzony podczas spaceru po parku. Najpierw było go słychać - obrabiał orzeszka, aż miło, po zasłyszanym skrobaniu unaocznił mi się :)
A dzisiaj pomimo słonka - zzzzimno.... Najchętniej po jesieni spodziewałabym się wiosny...
Kupiłam kiedyś album na zdjęcia 15x21 cm, i miałam wobec niego pewien plan, który nie wypalił. No i leżał ten album i leżał, aż w końcu sobie o nim przypomniałam. Tyle, że nie podobał mi się -że tak powiem - z wyglądu ;) Przebrałam go więc w nowe wdzianko i teraz będą w nim lądowały powiększenia najfajniejszych fotek, jakie uda mi się pstryknąć ;)
...o kopertówki chodzi ;) W moim wydaniu są one zdecydowanie c&s, choć napatrzyłam się na blogach na cudne, kwieciste egzemplarze, ale ja tak nie umiem umaić ;) Poza tym są w rozmiarze small ( 7 cm długości), więc trochę za mało powierzchni do dekorowania jak na moje możliwości ;)
Oprócz papierów BG, wykorzystałam te ILS'owe! Rzeczywiście, baaardzo fajnie się nimi scrapuje!
...długą miałam przerwę w dekupażowaniu, oj długą; jeszcze dłuższą, niż ta scrapowa. ale na szczęście co nieco pamiętam i skrzynce na wino udało się nadać nowy wygląd.
obrazek serwetkowy niestety musiał być naklejony w poziomie, bo nijak inaczej mi nie pasował, a akurat tę serwetkę sobie umyśliłam.
Ramka dla mojego urodzinowego małża, która powstała w ekspresowym tempie między jednym karmieniem a drugim. Niestety znowu wyszło clean&simple, chociaż baaardzo chciałam na bogato ;) Wiadomo czyją fotkę tam ma wrzucić ;)
Wciąga mnie "LO-sowanie" :) Na dowód efekt mojego wczorajszego mapkowania - stąd. W roli głównej fotka zrobiona przez Monę na której zacieśniam znajomość z Pafciem ;)
Jak zobaczyłam TĘ mapkę to wydała mi się idealna do tego zdjęcia no i nie taka trudna do zinterpretowania. Tymczasem okazało się, że siedziałam i dłubałam tego lo'sa dwa dni; w porównaniu z poprzednim nie poszło niestety gładko i sprawnie. A i tak cały czas mam wrażenie, że albo czegoś brakuje, albo czegoś jest za dużo...
Uwinęłam się z tym scrapem chyba w pół godziny - do tej pory na dłubanie i kombinowanie schodziło ze 3 dni ;) Wszystko zaczęło się od TEJ mapki i od wakacyjnego kitu ils , który dotarł do mnie dzień wcześniej. Tak wyszedł (i nawet trochę mi się podoba ;))
Wszystko zaczęło się od Tego scrapa mony. Miałam go zliftować, ale chyba nie do końca mi się udało. W każdym razie natchnęłam się no i powstał w końcu, po dłuuugich podchodach, mój pierwszy duży LO's. Szału nie ma -wiem, ale pierwsze koty za płoty :)
Wpadł mi kiedyś w oko albumik składany - o taki jak tutaj. Nakombinowałam się jak koń pod górę, ale w końcu doszłam, jak takowy można wydłubać no i powstał, tyle, że w wersji mniejszej - 20 x 30. Zawiera fotki ze scrapowych spotkań, tych w mniejszym jak i większym gronie, a powędrował do pewnej fajnej Babeczki :*
Tkwiąc w scrapowym niebycie trzy dni męczyłam tę karteluchę... A i po tym czasie nie mogę powiedzieć, żebym była z niej zadowolona. Kartka jest na drugą rocznicę ślubu dla młodych z poczuciem humoru. Miał też mieć "coś" na bilety NBP - i jakoś tak wpadł mi do głowy pomysł na świnkę skarbonkę :)
...króliki :) I coś mi się zdaje, że to chyba nie ostatni egzemplarz, bo mnie wciąga to szycie ;) Co prawda w dalszym ciągu przyszywanie łapek powoduje natłok niecenzuralnych słów na usta, ale jakoś się udaje.
Tak więc oto Gustaw, kumpel Eryka:
...przedstawiam Eryka. W końcu znalazła się sposobność, żeby stawić czoła temu krawieckiemu wyzwaniu.
Eryk powstawał przez dwa popołudnia. Teraz myślę, że jest szansa, żeby jakiś jego kumpel - o ile się porwę na kolejnego królika - powstał w jeden dzień. Nie obyło się też bez trudności, gdyż szycie ręczne to nie jest moja mocna strona. Tak więc o mały włos, a ostałby się biedaczyna bez łapek - dopiero za trzecim przyszyciem uznałam, że jest do przyjęcia ;)